Na dwie ręce
W mijającym tygodniu w Złotoryi wybuchła afera po tym gdy na posiedzeniu komisji jedna z radnych oddała głos za siebie i koleżankę gdy ta na chwilę musiała wyjść z posiedzenia komisji. Podobno przyjechała nawet ekipa Polsatu, która nagrała o tym materiał. Tym, którzy śledzą politykę przez wielkie „P” nasuwa się casus posłanki Małgorzaty Zwiercan, która 9 lat temu na posiedzeniu Sejmu zagłosowała za siebie i Kornela Morawieckiego. Głosowanie dotyczyło wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Na tym podobieństwa się jednak kończą…
Ciężko antycypować jakie ostatecznie skutki będzie to miało dla radnej, bo jest jeszcze na to za wcześnie. W przypadku posłanki poniosła ona ostatecznie odpowiedzialność karną i została prawomocnie skazana na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Kwalifikacja czynu, którą przyjął sędzia, to przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego:
„Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego,
art. 231 kodeksu karnego
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”
Można tutaj oczywiście zastanawiać się nad tym co jest w tej materii szkodą dla interesu publicznego, czy być może ogółem na temat stopnia szkodliwości społecznej czynu w danym kontekście sprawy. Co jednak działa na korzyść radnej a czym bronić by się nie mogła posłanka Zwiercan? I dlaczego radna nie musi stracić za to mandatu?
Po pierwsze mandat radny traci za utratę prawa wybieralności. W przypadku skazania wyrokiem karnym musi to jednak być prawomocny wyrok na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe. Kara łagodniejsza (grzywna, środek karny, kara ograniczenia wolności) nie będzie skutkowała z automatu utratą mandatu. Podobnie jak np. warunkowe umorzenie postępowania karnego.
W przypadku radnej głosowanie miało miejsce na posiedzeniu komisji, która jest organem wewnętrznym Rady Miejskiej w Złotoryi, więc nie jest to organ władny podejmować jakiekolwiek decyzje, które wywołują skutek „na zewnątrz”. Głosowania tego organu polegają głównie na opiniowaniu uchwał. Co jednak jest najciekawsze przedmiotem głosowania zaś nie była żadna opinia a wyłącznie… przyjęcie porządku obrad. Jest to o tyle interesujące, że to ten rodzaj głosowania, którego jakikolwiek wynik nie wywołuje żadnego… skutku prawnego. Czy ktoś zadał sobie pytanie jaki skutek wywowałoby gdyby wszyscy zagłosowali „przeciw”? Czy byłby to skutek inny niż gdyby wszyscy zagłosowali „za”?
Jeszcze gdy mieszkałem w Złotoryi i obserwowałem regularnie posiedzenia Sesji i Komisji Rady Miejskiej Złotoryi za każdym tego typu głosowania (nad przyjęciem porządku obrad) mnie bawiły. Kiedyś nawet rzuciłem do kogoś, że szkoda, że za każdym razem głosów „za” jest więcej niż „wstrzymujących” czy „przeciw”. Dlaczego żałowałem? Najpewniej dopiero wtedy radni zdaliby sobie sprawę z tego absurdu.
Statut Miasta Złotoryja w § 29 ust. 5 stanowi, że:
„Głosowanie na posiedzeniach komisji oraz zmiana porządku posiedzenia odbywa się na zasadach analogicznych do prac Rady”
§ 29 ust. 5 statutu miasta Złotoryja
Dodatkowo w § 32 ust. 2 w zasadzie powtarza (co można uznać za błąd legislacyjny) to samo:
„Zmiana porządku posiedzenia następuje w trybie analogicznym do zmiany porządku obrad”
§ 32 ust. 2 StatutU Miasta Złotoryja
A co mówią przepisy odnośnie porządku obrad? Ustawa o samorządzie gminnym stanowi, że:
1. Rada gminy obraduje na sesjach zwoływanych przez
Art. 20 ustawy o samorządzie gminnym
przewodniczącego w miarę potrzeby, nie rzadziej jednak niż raz na kwartał. Do zawiadomienia o zwołaniu sesji dołącza się porządek obrad wraz z projektami uchwał.
1a. Rada gminy może wprowadzić zmiany w porządku bezwzględną większością głosów ustawowego składu rady.
Jak widać porządek obrad jest w wyłącznej kompetencji podmiotu, który zwołuje posiedzenie. Nie ma czegoś takiego jak przyjmowanie porządku obrad na sesji. Porządek obrad, narzucony przez zwołującego sesję, można zmienić, ale wymaga to bezwzględnej większości głosów ustawowego składu rady. Przepisy Statutu odsyłają per analogam do tego trybu, więc porządek obrad jest ustalony przez zwołującego komisję. Może być w głosowaniu wyłącznie zmieniony a nie przyjęty.
Choć radna głosując za koleżankę zrobiła coś co zasługuje na krytykę, to o tyle Opatrzność nie dopuściła aby wywołało to jakikolwiek skutek dla samego przedmiotu głosowania. Wizerunkowo jest to porażka, zaniepokojenie społeczne również jest naturalne. W oczach części osób na pewno jest dyskwalifikujące do zasiadania w organie stanowiącym lokalne prawo, dla innych waga naruszenia być może nie prowadzi do tak kategorycznych sądów, a jeszcze innych interesuje tylko to, że jutro trzeba wstać do pracy. Jest też grupa osób, które potępią gdy dowiedzą się, że to „ci drudzy” a wezmą w obronę gdy dowiedzą się, że „to nasi”.
Starając sie jednak zachować optymizm być może ta sytuacja sprawi, że w żadnym głosowaniu, które wywoła rzeczywisty skutek, do czegoś takiego nie dojdzie, bo przycisk urządzenia kolegi czy koleżanki będzie parzyć niczym ogień palnika kuchennego?
(Ilustracja poglądowa wygenerowana przez Copilot)