Dlaczego finansowanie mediów to ważny temat?
Ostatnio przeczytałem, że jeden z tytułów prasowych (a właściwie jego wydawca którym jest jedno ze stowarzyszeń) mocno zorientowany na lewo odczuł skutki wstrzymania pomocy zagranicznej przez 47. Prezydenta USA – Donalda Trumpa. Mniej więcej w tym samym czasie znana sieć sklepów zapowiedziała zaprzestanie reklamowania się w pewnej określanej jako prawicowa stacji telewizyjnej jeżeli ta nie dojdzie do porozumienia ze znaną organizacją pozarządową w konflikcie między tymi podmiotami. Co łączy te dwa przypadki? Finansowanie mediów. A także krótkowzroczność, w spojrzeniu na problem tego typu przypadków, objawiają się uciechą przeciwników tych mediów.
Choć wspomniane wyżej mają u mnie kiepskie notowania, to uważam, że w demokracji powinny one istnieć ze względu na pluralizm mediów. Słabość mediów i organizacji pozarządowych bierze się z modelu ich finansowania. Jeżeli media, tudzież NGO-sy, korzystają w swojej działalności ze środków rządowych (krajowych czy zagranicznych) to powstaje ryzyko, że będą zdane na łaskę i niełaskę rządzących. Podobnie jeżeli jakieś media nie mają wielu reklamodawców, to jeden istotny reklamodawca może mieć istotny wpływ na publikowane w mediach informacje. Źle by jednak było gdyby którykolwiek z członków kolegium redakcyjnego czy członków stowarzyszenia przed publikacją artykułu czy podjęciem działań miał z tyłu głowy pytanie: a jak na ten artykuł (lub na to działanie) zareaguje władza?
Przecięciem tego problemu jest poleganie przez organizacje pozarządowe na finansowaniu ze składek członkowskich i darowizn anonimowych, zwykłych obywateli. Podobnie też jest z mediami. Szansą w tym drugim przypadku są media obywatelskie jako dopełnienie klasycznych mediów. Takie które albo są tworzone zerokosztowo (zupełnie wolontariacko), utrzymują się z reklam Google AdSense czy darowizn od zwykłych obywateli. To jest zawsze szansa na zapewnienie realnego pluralizmu i właściwy poziom debaty publicznej.
Najgorzej z tym wszystkim jest w małym gminach i małych powiatach gdzie poza prasą samorządową konkurencji zbytniej nie ma. A jeżeli już taka się pojawi, to niekoniecznie będzie na tyle silna aby pozyskiwać skutecznie informacje, ujawniać afery. Nie można też zapominać, że niekiedy tego typu działania kończą się stosowaniem działań przeciwko dziennikarzom, które mogą zostać uznane SLAPP-y.
Od ponad dekady co jakiś czas pojawiają się opinie, że nie powinno istnieć coś takiego jak prasa samorządowa. Swego czasu w temacie głos zabierał Rzecznik Praw Obywatelskich a także Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska, które opowiedziało się za zakazem prowadzenia przez władze samorządowe swoich mediów.
„Promocja władz samorządowych nie jest też tożsama z promocją gminy, ani wspieraniem i upowszechnianiem idei samorządowej. Nie jest też zwykłą działalnością wydawniczą Wydawanie gazety przez władzę, to przeciwieństwo samorządności. To niszczenie niezależnych głosów i zaangażowania mieszkańców w życie wspólnoty.
Sieć Obywatelska WatchDog Polska – Oświadczenie w sprawie konieczności zakazu prowadzenia mediów przez władze samorządowe
Wydawanie gazety przez władze samorządowe nie jest też realizacją prawa do informacji. Ustawa o dostępie do informacji publicznej dokładnie określa, w jakim trybie następuje informowanie przez władze publiczne. Wydawanie gazety nie jest takim trybem. Daje natomiast możliwości działań propagandowych, które nie są tożsame z zapewnieniem dostępu do informacji. Właściwym środkiem realizacji przez władze samorządowe tego prawa jest BIP lub wydawanie biuletynów informacyjnych, które nie mają charakteru niezależnej prasy i nie podkopują sytuacji ekonomicznej prywatnych wydawców”
Wcześniej ta zasłużona dla jawności życia publicznego organizacja strażnicza prowadziła ciekawy projekt Gazety Władzy, który ukazywał niechlubne przypadki gdy włodarze wykorzystywali finansowane przez siebie media do celów propagandowych.
W 2014 roku Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej we Wrocławiu słusznie zauważyło, że ramy prasy samorządowej zakreślają tylko treści, które zaspokajają zbiorowe potrzeby mieszkańców. Za te RIO uznało „przede wszystkim informacje o działaniach i zamierzeniach organów gminy i jej jednostek organizacyjnych, w tym o aktach prawa miejscowego, organizowanych akcjach, imprezach itp.”. Dalej RIO stwierdziło, że „nie spełniają go natomiast publikacje o charakterze politycznym, tym bardziej jednostronne” i rozwinęło to w następujący sposób:
„Wspólnota samorządowa z natury swej jest różnorodna. Mieszkańcy różnią się między sobą poglądami. Ukazywanie opozycji w negatywnym świetle zaspokaja potrzeby wyłącznie ich przeciwników politycznych. Co więcej, dokonywane jest za pieniądze, które jako publiczne — są pieniędzmi także tej opozycji. Takie publikacje powodują, że wydawanie gazety przestaje się mieścić w zadaniach własnych gminy”
Stanowisko Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej we Wrocławiu z dnia 7 maja 2014 r.
w sprawie wydawania gazety gminnej
Organ nadzoru wypowiedział się również w kontekście reklam a nawet drobnych ogłoszeń i to nawet pochodzących od mieszkańców, że nie ma ono oparcia w realizacji zadań publicznych i stanowi konkurencje dla komercyjnych tytułów prasowych „jeszcze większą, gdy jest bezpłatna” a także wątpliwości może budzić granica co może być uznane za drobne ogłoszenie.
Wydawanie prasy przez samorządy moim zdaniem wykracza poza sferę użyteczności publicznej i jako takie powinno być realizowane w formie spółki kapitałowej. Często jednak to nie spółki gminne są wydawcami tego typu prasy.
Uważam jednak, że wydawanie prasy samorządowej to tylko część problemu związanego z finansowaniem prasy ze środków samorządowych. Problemem może być również ta prasa, dla której potencjalną konkurencją jest prasa samorzadowa.
Patrząc na aspekt przełożenia władzy na treść publikowanych materiałów, nie wiem czy nie większym problemem jest to, że samorządy często podpisują umowy na promocję z wydawcami mediów a o istnieniu tych umów zdecydowana większość obywateli nie ma bladego pojęcia. Jest jednak szansa, że tego typu umowy od 1 stycznia 2026 r. pojawią się w centralnych rejestrach umów, o ile powstrzymane zostaną pomysły odnośnie dość wysokiego progu kwotowego od jakiego informacja o nich byłaby publikowana. Warto zwrócić uwagę w tym miejscu czy te samorządy faktycznie potrzebują tej reklamy i jak realizowana jest ona w praktyce.
Czy media z taką samą gorliwością będą patrzeć władzy na ręce i ujawniać afery?
Jak się to ma do tego typu umowy?
Czy samorząd prolonguje umowę po tym jak dany tytuł prasowy opisał jakąś aferę z jego udziałem?
Czy tego typu umowa może zmieniać (nawet podświadomie, nieintencjonalnie) optykę autorów artykułów?
Czy to nie wprowadza obaw przed poruszaniem pewnych tematów?
Czy to nie wprowadza obawy czytelnika przed powiadomieniem tego typu prasy o jakiejś aferze?
Tu jest pole dla watchdogów i mediów obywatelskich aby nie tylko wskazywać palcem, że takie umowy mają miejsce, ale także pisać o konkretnych problemach, które przez zwykłe media zostały przemilczane. Czasem sam łapię się na tym, że znajduje jakąś łatwodostępną istotną informację, o której nie napisała lokalna prasa. Co wpływa na to, że tego typu informacje nie są publikowane w prasie? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że nie jest to finansowanie mediów czy obawa przed czymś.
O ile w przypadku tytułów prasowych, których wydawcą jest jednostka organizacyjna gminy, świadomość o tym, że finansowanie gminne zachodzi, o tyle portale mogą być uznawane za całkowicie niezależne. Zakrzyknie ktoś: to musi być prawda, bo przecież napisały o tym „wolne media”!
Uważam, że de lege ferenda wydawcy mediów powinni mieć obowiązek oznaczania pod artykułami dotyczącymi gminy, z którą mają umowę, informacji o fakcie takiej umowy. Ponadto w osobnym miejscu powinny być opublikowane wszystkie zawarte przez te media umowy z podmiotami publicznymi a także z osobami pełniącymi funkcje publiczne. Także tryb powierzenia zamówienia publicznego w tym przypadku być może powinien być kwalifikowany. Być może ze względu na specyfikę takiej usługi powinien być przy współudziale organizacji społecznych.
Poza tego typu umowami warto zwrócić uwagę, że często sami samorządowcy z własnych środków potrafią wykupić reklamę, w której niepozornie składają życzenia na Boże Narodzenie i Święta Wielkiej Nocy. W tym miejscu również jest wielka rola watchdogów i mediów obywatelskich aby czuwać czy istnieje jakaś korelacja mogąca wskazywać potencjalną nieprawidłowość między tym faktem a tym ile treści krytycznych i ile pozytywnych na temat tej osoby i jej organu się ukazało.
Te zagrożenia, o których tu wspomniałem rzutują w sposób bezpośredni na jakość demokracji. Nie oszukujmy się – to media pomagają wielu osobom dokonywać wyborów poprzez ujawnianie afer lub kokieterie władz. To na podstawie informacji medialnych a nie treści dokumentów w BIP-ach osoby wyrabiają sobie opinię o władzach.
(Ilustracja poglądowa wygenerowana przez model AI Microsoft Copilot)