Za pięć dwunasta
Za chwilę cisza wyborcza. Druga i co do zasady ostatnia w tegorocznych wyborach samorządowych*. Jeszcze w czerwcu czeka nas kolejne 45 godzin odpoczynku od kwiecistych mów wybrańców Narodu i ich obietnic whisky w kranie. Jednak wybory europejskie, bo o nich mowa, wywołują najmniejsze emocje wśród dorosłych Polaków.
Ten dzień i ostatnie godziny kampanii wyborczej, której naturalną cezurą jest cisza wyborcza, mają swoją specyfikę. To właśnie tego dnia dosłownie na kilka chwil przed północą wszelkiej maści macherzy polityczni próbują wpłynąć na wynik wyborczy. To swoisty konkurs na to kto wrzuci jakiś paszkwil czy manipulację w taki sposób aby druga strona nie zdążyła już odpowiedzieć. Czasem to są tak oczywiste bzdury, że w normalnych okolicznościach replika byłaby wręcz natychmiastowa i wystawiła wręcz na śmieszność pomawiającego.
A to ktoś wrzuci jakąś plotkę, jakąś obyczajówkę, jakiś zarzut albo po prostu jakieś liczby, które nazwie szumnie „sondażem”. Chodzi o to aby przejąć inicjatywę tuż przed metą i pozbawić prawa repliki drugą stronę. Stosunkowo krótki czas trwania ciszy wyborczej sprzyja kłamstwom na sam koniec kampanii wyborczej. Dlaczego? Pomówiony kandydat nie będzie mógł skutecznie skorzystać z trybu wyborczego. Sądy nie dyżurują w piątkową noc. Wniosek o wydanie orzeczenia w trybie wyborczym, który nawet hipotetycznie wpłynąłby do sądu w sobotę rano mógłby być rozpatrzony najwcześniej w dniu głosowania, zapewne już po jego rozpoczęciu. A od postanowienia sądu uczestnikowi postępowania (lub wnioskodawcy) przysługiwałoby odwołanie, które jest składane w ciągu kolejnych 24 godzin, czyli już po wyborach. Niemożliwe jest uzyskanie prawomocnego postanowienia przed zakończeniem głosowania w wyborach. Do umorzenia.
Czasem takie działania okazują się jednak przeciwskuteczne. Kiedyś pewien kandydat postanowił pokazać zdjęcia z działki rolnej swojego wyborczego przeciwnika. Miało to na celu ukazanie jaki to ten gospodarz ma nieporządek na swoim terenie. A że miało to miejsce przed wyborczą dogrywką, przed którą wynik był dość zbliżony 30% : 30%, do dziś pewnie kandydat ten zastanawia się czy jego porażka w stosunku 68% : 32% nie była spowodowana tym nerwowym ruchem…
Czy warto wierzyć „sondażom” (nie mylić z sondażami przeprowadzonymi przez znane polskie grupy badawcze) i oskarżeniom rzuconym na sam koniec kampanii wyborczej? Lepiej chyba nie dać się zmanipulować politycznym macherom.
* W niektórych przypadkach może dojść do wyborów ponownych, uzupełniających.